Mówi się, że jedyny problem z marihuaną jest taki, że jest ona zabroniona. Posiadanie, handel i nie tylko – jeżeli dzieje się to „wbrew przepisom ustawy”, to jest w Polsce przestępstwem. Skąd w takim razie uzyskać dostęp do tej nielegalnej używki? Jak kupić marihuanę? Czy warto kupować przez internet? Jak nie zostać przy tym oszukanym?

(Poniższy tekst nie porusza tematu otrzymania recepty na tzw. medyczną marihuanę. Tekst zaktualizowano w lutym 2022 roku – m.in. dodano sekcję „Jak kupić marihuanę przez Internet?”)

[ez-toc]

Wstęp

Osobiście widzę trzy sensowne sposoby na zdobycie trawki: zakup na czarnym rynku (ewentualnie otrzymanie jej prezencie), samodzielna uprawa konopi lub zostanie uczestnikiem badania, które zakłada przyjmowanie kannabinoidów. Nie mam informacji o tym, czy ten ostatni sposób kiedykolwiek w Polsce wypalił. Dotychczas słyszałem o dwóch badaniach. W pierwszym przypadku strona internetowa z formularzem zgłoszeniowym szybko padła od nadmiaru chętnych. W drugim przypadku internetowe komentarze co jakiś czas udostępniają linki do strony cały czas trwającego projektu. Jednak czytając jego regulamin, od razu było widać, że coś jest nie tak, nie tylko dlatego, że zazwyczaj to uczestnicy badania otrzymują wynagrodzenie za udział, nie zaś uczestnicy badania płacą jego organizatorom za możliwość udziału. W tym przypadku głosy niezadowolenia przewyższają chyba głosy zadowolonych uczestników (ludzie piszą o zarejestrowaniu się, dokonaniu opłaty i braku kontaktu przez wiele miesięcy). Jeszcze wcześniej pisano o zniszczeniu pewnej, rzekomo legalnej, uprawy[1]Policja zatrzymała dwóch pracowników firmy, która chce badać marihuanę. Tvn24.pl, 5 listopada 2013 r. (zarchiwizowane 5 lutego 2023 r. w Wayback Machine pod tym linkiem). Od jednego z czołowych polskich aktywistów dowiedziałem się jednak, że ludzie, którzy się tym zajmowali, mieli zbyt swobodne podejście do przepisów.

Uprawa na własne potrzeby jest moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem, ale nie powinno dziwić, że wielu użytkowników odrzuca ten sposób z licznych powodów. Kara większa niż za posiadanie (art. 62 Ustawy z dnia 29 lipca 2005 r. o przeciwdziałaniu narkomanii[2]Kara pozbawienia wolności do lat 3 przy typie podstawowym, czyli bez typów kwalifikowanych, tzn. przypadku typu „ilość znaczna” czy „przypadku mniejszej wagi”, nazywanego ilością nieznaczną.), a pamiętajmy, że uprawa konopi (art. 63[3]Kara pozbawienia wolności do lat 3 przy typie podstawowym. Co ciekawe, przedział kar pozbawienia wolności w przypadku upraw przynoszących znaczną ilość, to od 6 miesięcy do 8 lat, zaś w przypadku posiadania znacznej ilość kara ta wynosi od roku do lat 10.) to jedno, a wytwarzanie marihuany, czyli np. suszenie zebranych roślin, to drugie (art. 53[4]Kara przy typie podstawowym taka sama jak w przypadku art. 63, ale przy typie kwalifikowanym przypadku znacznej ilości, jest to już przedział od 3 do 15 lat (z powodu głośnej reformy Kodeksu karnego przeforsowanej przez Zbigniewa Ziobrę od 14 marca 2023 r. będzie to od 3 do 20 lat.).). Do tego dochodzi zagrożenie ze strony grup przestępczych, które mogą domagać się swoistego odszkodowania za rzekomo utraconą korzyść (tzw. naliczenie, naliczka). Własna uprawa wymaga nakładów finansowych, które dla wielu mogą być zbyt duże (koszty prądu!). Nie bez znaczenia są również czas i praca, które trzeba poświęcić, zwłaszcza w przypadku uprawy na zewnątrz (tzw. outdoor[5]Jeśli zastanawiacie się nad uprawą tego typu, to może zainteresować was e-book Przemka Zawadzkiego pt. Uprawa konopi OUTDOOR w pigułce, który można za darmo pobrać na stronie jego seedbanku Funndy Seeds.). Łatwo mi sobie wyobrazić najprostszą uprawę stworzoną najtańszym kosztem, ale czy jej efekty byłyby zadowalające, nawet dla początkującego rolnika? Dla rolnika początkującego, ale świadomego – prawdopodobnie tak. Mam tutaj na myśli świadomość tego, co można uzyskać dzięki uprawie w jednorazowym plastikowym kubeczku umieszczonym pod lampką biurkową. Jak to mówią na facebookowych grupach dla growerów: „na jointa może będzie”.

Kupowanie ulicznego zioła, ze wszystkimi tego konsekwencjami[6]Niestety, w tym przypadków również można zostać naliczonym, jeżeli komuś nie spodoba się, że zamiast nabywać lokalne gówno, jeździmy np. do sąsiedniej miejscowości, gdzie kupujemy coś o lepszej jakości i w lepszej cenie. Byłaby to jednak pseudonaliczka w wykonaniu pseudogangsterów. Trzeba mieć jednak świadomość, że i takie sytuacje się zdarzają., pozostaje najpopularniejszym sposobem na zdobycie gandzi. Jeżeli nie mieliśmy wcześniej do czynienia z czarnym rynkiem, warto najpierw poznać podstawy jego funkcjonowania.

Właściwie, skąd się bierze marihuana? Marihuana jest oczywiście z konopi i naturalnie nie pochodzi ona od dilera, ale od rolnika (tak jak mleko nie bierze się ze sklepu, tylko od krowy). Trawka trafia na rynek z upraw różnej wielkości, ale można założyć, że im jest ona większa, tym częściej mamy do czynienia z rynkiem hurtowym. Zajmują się tym nie tylko zorganizowane grupy, ale również pasjonaci Cannabis liczący na szybki zysk po sprzedaniu dużej ilości np. dilerowi działającemu na własną rękę (bez wsparcia grup przestępczych, co może skończyć się tak jak w piosence Pablopava i Ludzików – Warzywniak). Małe uprawy to raczej domena pasjonatów, którzy przy okazji zadbania o własne potrzeby postanawiają sprzedać część zbiorów wśród znajomych w nadziei na zwrot kosztów takiego przedsięwzięcia.

Jak kupić marihuanę przez Internet?

Odradzam próby zakupu marihuany od anonimowych osób, które znamy jedynie ze świata wirtualnego (czyli takich, których tak naprawdę nie znamy). Widząc na facebookowych grupach miłośników konopi ogłoszenia o chęci zakupu, coraz rzadziej zwracam autorom ogłoszeń uwagę na wynikające z tego niebezpieczeństwa. Takie uwagi, nie tylko mojego autorstwa, nierzadko są wyśmiewane lub spotykają się z agresywnymi odpowiedziami (nie tylko autorów ogłoszeń). Czasami dochodziło wręcz do posądzania mnie o bycie tym złym, który oszukuje klientów. Niektórzy ludzie, którzy – jak sami przyznają – zostali już kiedyś oszukani, piszą z nadzieją, że „są jeszcze uczciwi ludzie”.

Z perspektywy konsumenta, który ogłasza chęć zakupu i który otrzymał ofertę sprzedaży, wygląda to tak:

  • idziemy na spotkanie z policjantem
  • idziemy na spotkanie z kimś, kto nie da nam towaru, za to zabierze pieniądze (z użyciem niezbędnej bądź niepotrzebnej przemocy)
  • idziemy na spotkanie z kimś, kto nas oszuka, np. sprzedając nam tzw. susz CBD (niewykluczone, że nasączony tzw. syntetycznymi kannabinoidami) lub np. zużytą gumę do żucia zawiniętą w folię aluminiową

Z perspektywy dilera odpowiadającego na takie ogłoszenie wygląda to tak:

  • idziemy na spotkanie z policjantem
  • idziemy na spotkanie z kimś, kto nie da nam pieniędzy, za to zabierze towar (z użyciem niezbędnej bądź niepotrzebnej przemocy)
  • idziemy na spotkanie takie jak to powyżej, ale dodatkowo jesteśmy naliczani

    Co zrobisz w takiej sytuacji? Zadzwonisz po Policję? Złożysz zawiadomienie do prokuratury? Poprosisz o pomocy mamę czy starszego brata? Jesteś takim kozakiem, co to nie da się oszukać, a jednocześnie szukasz zioła po fejsbukach? Mówisz, że jesteś w stanie przyjechać drugi raz, ale z chłopakami? Nie mógłbyś najpierw popytać tych swoich chłopaków, czy nie znają kogoś, kto diluje?

    Zwracano mi uwagę, że policjanci tak się nie zachowuje; że przepisy nie zezwalają na prowokacje. Nie jest to prawdą. Czy ludzie, którzy tak piszą, nie słyszeli o zakupie kontrolowanym (art. 19a. Ustawy z dnia 6 kwietnia 1990 r. o Policji)? Wiecie, na co jeszcze nie zezwalają przepisy? Na przykład na bicie pałką osoby skutej kajdankami. Na, kurwa, kontrolę osobistą wziętą z dupy (aktualizacja: ustawodawca dopuścił możliwość przeprowadzania sprawdzenia prewencyjnego[7]Art. 15g Ustawy o Policji (Dz. U. 1990 Nr 30 poz. 179)). Na to również nie zezwalają przepisy. Nieświadomie kupujesz marihuanę od nieumundurowanego policjanta, a na następnej ulicy zostajesz zatrzymany przez umundurowanych policjantów i co zrobisz w takiej sytuacji? Zadzwonisz po Policję? Złożysz zawiadomienie do prokuratury? Jak udowodnisz, że to była prowokacja?

    Na facebookowych grupach miłośników konopi znany jest żart o bliku (chodzi o tę formę płatności mobilnej). Niejedna osoba przyznała, że została wyjebana na blika, tzn. podała komuś kod do wypłaty pieniędzy z bankomatu, licząc, że dilus spotka się i przekaże towar, kiedy tylko otrzyma pieniądze. Oszustwo na blika może łączyć się nie tylko z obietnicą osobistego spotkania, ale również z obietnicą wysyłki. Pamiętajmy, że ryzyko takiego spotkania jest o wiele większe niż w przypadku spotkania z osobą, o której cokolwiek wiemy, a wysyłka również ma swoje wady.

    Sam nigdy nie korzystałem z takiej możliwości zakupu. Czasy świetności dowozu 3MMC na telefon dawno minęły[8]Były to jednak czasy, w których władze nie radziły sobie z penalizacją coraz to nowych dopalaczy, co pozwalało takim dowozom kwitnąć.. Zdaję sobie sprawę, że wysyłkowa sprzedaż narkotyków faktycznie się odbywa, ale takie akcje już zawsze będą mi się kojarzyły z sytuacją, która miała miejsce, kiedy pracowałem jako listonosz. Otóż pewnego dnia wśród przesyłek wydanych do dostarczenia jednemu z kolegów trafiła się uszkodzona koperta, która była w tak złym stanie, że jej zawartość w pewnym momencie wysypała się podczas sortowania listów do przegródek odpowiadających konkretnym ulicom czy budynkom. Starzy listonosze śmiali się, że ktoś wysłał listem karmę dla kota, ale to nie była karma dla kota. Tylko kolega i ja wiedzieliśmy, że to nieumiejętnie zapakowany haszysz. Przesyłka oczywiście nie dotarła do adresata i to wcale nie z powodu zgłoszenia przez listonosza jej uszkodzenia. Nie słyszałem potem, aby ktoś się skarżył. Bo komu się poskarżysz, jeśli zamówiony towar do ciebie nie dotrze? Możesz poskarżyć się dilusowi, który może odpowiedzieć cytatem z piosenki Big Cyca: „to normalne jest ryzyko”.

    Pamiętajmy, że dla oszusta zmiana numeru telefonu, założenie kolejnego konta na portalu społecznościowym czy grupy na Telegramie to żaden problem. Nie trzeba być gangusem w czarnej skórzanej kurtce, aby przekonać bezdomnego do zarejestrowania karty SIM czy założenia konta w banku – to potrafią już nawet nastolatki. Choć fejkowe konta bankowe to raczej domena oszust na Allegro czy OLX, to i na tej ostatniej platformie widywałem ogłoszenia z jawną ofertą sprzedaży marihuany.

    Czytałem rady, aby nabywać przez internet tylko od zaufanych osób lub takich, które są w stanie przedstawić tzw. legit check, ale czym może być taki legit check? Screenshotem fejkowej rozmowy pomiędzy fejkowymi kontami lub komentarzem czy wiadomością z fejkowego konta zapewniającą nas, że diler jest uczciwy? Bądźmy poważni. I co to znaczy, że osoba jest zaufana? Tłumaczono mi, że to taka, o której uczciwości może zapewnić nasz znajomy, który dokonał u niej pomyślnego zakupu. Tak się składa, że nie znam żadnej osoby, która mogłaby mnie o czymś takim zapewnić. Moim znajomi nie muszą kupować przez internet. No dobra, jeden z nich kupuje, ale robi to, mieszkając za granicą. Choć i tak odezwał się do mnie po radę, kiedy postanowił skorzystać z usług kolejnego pluga (dostawcy), zaniepokojony tym, że koleś nie chce wysłać mu za darmo kilku gramów do przetestowania. Co nam jednak po takim testerze, jeśli mamy potem wysłać komuś gruby hajs i nie doczekać się przesyłki? Co nam po zapewnieniach znajomych, jeśli taki sprawdzony plug ma zamiar wyrobić sobie dobrą opinię, aby oszukać potem większą liczbę klientów?

    Różnica pomiędzy oszustwem przez internet a oszustwem w realu jest taka, że w tym drugim przypadku wiemy kogo ścigać lub przynajmniej z kim zerwać kontakt (z tej porady, nie wiedzieć czemu, również się śmiano). Niejeden dilus stracił reputację, którą ciężko mu było potem odbudować, zaś w przypadku założenia kolejnego konta oszust zawsze może powiedzieć, że poprzednie zostało zablokowane, co nie jest czymś niewiarygodnym.

    Mówi się, że uczciwy plug sam nie odzywa się do klientów. Mówi się również, że uczciwy plug nie ogłasza się na portalach społecznościowych i funkcjonuje w darknecie lub na Telegramie, a dostęp do jego kanałów możliwy jest dzięki poleceniu zadowolonych klientów, którzy polecają go swoim znajomym. Te opinie wydają mi się stać najbliżej prawdy, jednak – tak jak już pisałem – nie mam potrzeby korzystania z takiej formy zakupu.

    Kilka słów o dilerach

    Dilerów podzieliłbym na trzy grupy:

    • Prawdziwi – są to ludzie, dla których handel narkotykami jest stałym źródłem utrzymania. Z takimi współpracuje się chyba najłatwiej. Zazwyczaj wiedzą, że „klient nasz pan”, oraz że zaufanie klientów trudno jest odbudować. Niektórzy z nich mają „normalną” pracę, której celem jest niewzbudzanie wątpliwości sąsiadów czy urzędu skarbowego co do źródła utrzymania.
    • Dorabiacze – dla niektórych osób handel jest jedynie dodatkowym źródłem utrzymania. Może to oznaczać np. szybki, niekiedy jednorazowy, zarobek w związku z własną uprawą lub korzystnym zakupem przewyższającym własne potrzeby. Z takimi współpracuje się nieco trudniej, bo skoro nie mają zamiaru zajmować się tym na poważnie, to mogą nie chcieć przykładać się do swojej pracy.
    • Pomagacze – ich jest najwięcej. Oni nie sprzedają (nie dilują), oni tylko pomagają. Z czasem, w kontekście handlu narkotykami, pomagać zaczęło być synonimem sprzedawać. Media oraz wymiar sprawiedliwości nie odróżniają dilerów od pomagaczy, ale nie dajcie się zwieść. Ktoś pomaga, bo:
      • we własnym zakresie nabył większą ilość, nie robiąc sobie z tego źródła utrzymania (co najwyżej jest to sposób na zwrot kosztów za towar przeznaczony dla siebie)
      • pośredniczy pomiędzy swoim dilerem a klientem (swoim znajomym), ewentualnie przed zakupami na własny użytek zbiera zamówienia wśród znajomych

    Znajdź dilera

    Niestety, jeśli nie znasz nikogo, kto miałby dostęp do nielegalnych konopi (kogoś o kim wiesz, że jara lub diluje) pozostaje tobie chyba tylko samodzielna uprawa. Zdecydowanie odradzam podchodzenie na ulicy do obcych ludzi, którzy zostali wybrani przez ciebie z uwagi na wygląd lub inne zwodnicze cechy[9]Dawniej często zakładałem bluzę w stylu rasta, wiecie, luźny styl, barwy flagi Etiopii itp. Kilka razy zdarzyło się, że byłem zaczepiany przez zagranicznych turystów, którzy myśleli chyba, że tak można rozpoznać w Polsce dilera lub pomagacza.. W najgorszym przypadku trafisz na policjanta lub konfidenta, który bardzo chętnie ci „pomoże”. W najlepszym zaś stracisz pieniądze. Być może nie tylko te, które postanowiłeś przeznaczyć na zakup, ale całą zawartość portfela.

    Jeśli już kiedyś jarałeś, bo zostałeś przez kogoś poczęstowany, np. ktoś przyniósł zioło na imprezę, to zacznij od takiej osób. Pamiętaj jednak, że możesz spotkać się z nieufnością, o ile nie znasz tego kogoś wystarczająco dobrze. Jeżeli nie ma między wami wystarczającego zaufania, możesz zostać potraktowany jako policyjny współpracownik, człowiek który nie zna bądź nie szanuje ulicznych zasad (chodzi o możliwość wskazania policjantom, od kogo kupiliśmy zioło, w przypadku jeśli zostalibyśmy zatrzymani) lub lamus wart oszukania. Zaufanie jest bardzo ważne w narkobiznesie i wszyscy są podejrzliwi. Dilera może nie obchodzić, że macie wspólnego znajomego na Facebook. Mogą go nie obchodzić nawet zapewnienia tego wspólnego znajomego co do twojej prawilnej postawy.

    Najlepiej pytać osobiście, ale nie na parkingu przed sklepem, kiedy twój kumpel wychodzi razem z rodzicami (lub żoną i dziećmi). Nawet nie próbuj dzwonić lub wysyłać wiadomości w stylu: „elo, dostałem twój numer od Seby”, jeśli wiesz, że Seba nie uzyskał wyraźnej zgody dilera na przekazanie kontaktu (najlepiej w ogóle nie posługiwać się imionami, nazwiskami, pseudonimami czy adresami). W innym przypadku będziesz musiał szukać nowego źródła tak samo, jak Seba, który ewentualnie zostanie jeszcze wyjebany na hajs podczas kolejnej, a zarazem dla niego ostatniej transakcji u tej osoby (być może podobnie jak ty sam).

    Wiele osób panicznie boi się inwigilacji, dlatego stosuje slang, który miałby zmylić funkcjonariuszy – najpopularniejsze określenie, które przychodzi mi do głowy to wspomniana pomoc, która w tym przypadku oznacza pomoc w nabyciu („Masz jak pomóc?”; „Pomagasz dzisiaj?”; „Wiesz może kto pomaga?”). Oczywiście Policja doskonale zna te określenia, ale wiele osób nadal myśli, że używanie slangu ochroni ich przed zarzutami. Jeśli odpowiednie służby usłyszą w rozmowie o kupnie pięciu głośników, a prokurator stwierdzi, że jest to wystarczający powód do przeszukania, to sądu nie będzie obchodziło, że faktycznie rozmawialiście o głośnikach, jeśli w protokołach przeczyta, że u ciebie znaleziono niecałe pięć gramów, a u kolegi ponad pięćdziesiąt.

    Powtórzę jeszcze raz: jeśli podejdziesz do obcej osoby i zapytasz, czy ma do sprzedaży marihuanę (nie jest istotne, jakich słów użyjesz) możesz założyć, że osoba ta weźmie od ciebie pieniądze, pójdzie i już nie wróci (albo wróci z jakąś lebiodką, znaną jako oregano[10]Izabela Wodzińska: Potrzeba tylko 30 minut, by kupić marihuanę w Warszawie. Dziendobry.tvn.pl, 23 marca 2012 r.). Z tego miejsca chciałbym podziękować nieznajomemu kolesiowi, który poczęstował mnie odrobiną gandzi w zamian za odrobinę tytoniu, bletkę i filtr, kiedy kręciłem sobie papierosa przed wejściem do jednej z nielicznych knajp w moim rodzinnym mieście. Byłem pozytywnie zaskoczony jego wyluzowaniem jak również zaufaniem, którym mnie obdarzył. Kto byłby jednak winien, gdybym okazał się policjantem? No, wtedy może trudno byłoby, ze względu na wygląd, posądzać mnie o bycie policjantem, zresztą podobnie jak teraz, ale jaka pewność, że nie jestem społeczniakiem czy innym konfidentem, który z jakiegoś powodu postanowił współpracować z Policją?

    Nie wkurwiaj dilera

    Zdarza się, że sprzedawcy oszukują swoich klientów. W relacjach diler-klient jest to o tyle łatwiejsze, że oszukany nie może liczyć na oficjalną pomoc. Czerpanie korzyści ze wprowadzenia w błąd jest niekiedy istotnym warunkiem powodzenia takiego biznesu (niektórym nie opłacałoby się dilować, gdyby mieli to robić uczciwie, bo po prostu nie potrafią prowadzić interesów). Nieuczciwe zachowanie może być jednak również formą kary.

    Oto wybrane zachowania, które mogą zachęcić dilera do oszukania nas w ramach kary lub zerwania kontaktu:

    • spóźnianie się (zwłaszcza bez wcześniejszego informowania o tym)
    • płacenie monetami lub przychodzenie bez pieniędzy bez wcześniejszego uzgodnienia
    • nieszyfrowane wiadomości jawnie wskazujące, że chodzi o handel narkotykami (nie każdemu to przeszkadza, ale musimy mieć wcześniej co do tego pewność; zastanówmy się również czy nam by to nie przeszkadzało, gdybyśmy zostali zatrzymani lub gdyby odwiedzili nas policjanci mający wiedzę, wprost od dilera lub z informacji znalezionych w jego telefonie, że jesteśmy czyimś klientem)
    • zadawanie pytań o narkotyki w momencie, kiedy diler np. wychodzi ze sklepu ze swoimi rodzicami lub jest na spacerze w parku z żoną i dzieckiem (to również nie są dobre sposoby na odzyskanie długu, no chyba, że jesteś gangusem gotowym zakopać w lesie czyjąś rodzinę, w przypadku, gdyby chciała ona narobić przypału)

    Spóźnianie się nie jest w porządku. Dla dilera oznacza to dłuższy czas, w którym może mieć przypał, np. czekając w samochodzie na parkingu lub przy umówionej ławce na osiedlu. Jeżeli zastanawiacie się, jak bardzo można się spóźnić i jakie mogą być tego konsekwencje, przeczytajcie poniższą anegdotę.

    S. lubił sobie zajarać. Choć pochodził z kraju, w którym marihuanę zdelegalizowano relatywnie późno, bo w latach 70., a same konopie były w powszechnym użyciu nieprzerwanie od tysięcy lat (rosły na ulicach, tak jak w Polsce rośnie mniszek pospolity), to jednak miał o nich nikłe pojęcie (tuta opisałem historię tego, co wyrosło z nasion, które znajdował w samarkach). Kiedyś postanowiłem mu pomóc (tak bardzo prosił; od dawna; zachęcony chyba jakością tematu, którym go kiedyś poczęstowałem). Jeździł na uberze, więc jako osoba zmotoryzowana mógł podjechać. Ok, jesteśmy ustawieni na konkretną godzinę w okolicach mojej, obecnie byłej ,pracy. Rozumiem, że można się spóźnić. To normalne, zwłaszcza jeśli chcesz załatwić coś, cokolwiek, w czasie pracy. Kurs się przedłuża. Czekamy dłużej i coraz dłużej. Moi zmotoryzowani koledzy, którzy zgodzili się zabrać mnie z pracy, nie chcą, nie mogą dalej czekać. Jedziemy. Po kilkudziesięciu kilometrach odzywa się wspomniany S. Gdzie ma podjechać? Na stację benzynową przy trasie. Zanim przyjechał, zastanawiałem się, czy nie podzielić na pół tego, co miałem dla niego przygotowane. Nie zrobiłem tego, ale już nigdy nie odczytałem wiadomości, które mi wysyłał. Koleś brał po prostu kolejne kursy, mimo że na niego czekałem. O niczym nie poinformował. Tak się nie robi.

    Jeśli chodzi o pieniądze, to nikt nie lubi czuć ciężaru drobniaków. Poza tym diler najpewniej przeznaczy otrzymany hajs na rozliczenie się z pobranego towaru i wątpię, aby mógł to zrobić inaczej niż banknotami (teraz już wiecie dlaczego na policyjnych zdjęciach banknoty potrafią być w różnym stanie – jedne proste, inne zwinięte na dwie czy cztery części, a jeszcze inne w jakieś fantazyjne origami, bo każdy ma typowy dla siebie sposób przechowywania ich). Fanty, nierzadko pochodzące z kradzieży, to domena amatorów dopalaczy. Wymiana telefonu twoich rodziców (oni za niego zapłacili, prawda? kto jest wymieniony w umowie?) za gram zioła może być kusząca, ale mało który diler będzie chciał się bawić w późniejsze gonienie (sprzedawanie) takiego gówna, zwłaszcza jeśli twój ojciec ma później rozpoznać ten rzekomo „zgubiony” telefon w witrynie lombardu. Są oczywiście tacy, którzy nie pogardzą bezprzewodowymi słuchawkami Marshalla w zaplombowanym pudełku, jeśli akurat myśleli o zakupie słuchawek. Kolejna kwestia: zastanów się dwa razy, zanim zaproponujesz seks czy coś w tym stylu. Wystarczająco rozsądny diler natychmiast wyczuje podstęp, nawet jeśli nie jest to częścią twojego planu. Perspektywa przeruchania jakiejś małolatki może wydawać się atrakcyjna, ale nikt nie chce zapoznawać się z zeznaniami czyjejś matki w stylu: „nie dość, że handluje narkotykami, to w dodatku zgwałcił/zapłodnił mi córkę”.

    Staraj się również nie pytać o odroczenie terminu płatności (nazywane wzięciem w kredo). Nie jest to zbrodnia, ale nie jest również mile widziane. Jeżeli spotkasz się z propozycją skredowania ze strony dilera, możesz czuć się wyróżniony z powodu obdarzenia zaufaniem (choć równie dobrze diler może uznać cię za kogoś, kogo łatwo będzie zmusić do zwrotu długu, jeśli będzie trzeba to nawet przemocą). Pamiętaj, że być może diler musi się niebawem rozliczyć, więc zwłoka w spłacie postawi go w niekorzystnej sytuacji.

    Ile kosztuje marihuana?

    Trudno rozmawiać o pieniądzach, bo nikt nie chce wyjść na skąpca czy biedaka. Nie wiem, jak ukształtowane są ceny trawki w twojej okolicy. W mojej, w czasach kiedy zaczynałem palić, było to 30 zł/szt. (o tym ile wynosi sztuka, piszę poniżej), które w ciągu kilku lat wzrosło, tuż przed Euro 2012, do 50 zł/szt[11]Podejrzewam, że był to efekt zmowy cenowej grup przestępczych.. Cena to ostatecznie kwestia rozeznania i asertywności. Większą ilość (np. 10, a nawet już 5 szt.) powinieneś dostać za mniejszy hajs, ale nie ma na to reguły. Tu nie ma uczciwej konkurencji, trzeba więc dokonywać przemyślanych wyborów, czasami idąc na kompromis. O tym jak wyglądały ceny w dawnych czasach świadczyć może cytat z Tedego: „po dwa-pięć za gram, bo mało tego mam”. O tym jak różnią się ceny w różnych miastach niech świadczy kolejna anegdotka:

    Do pracy przyjechali pracownicy podwykonawcy z innego miasta. Warto by coś przyjarać, co nie? Może ktoś pomoże z ogarnięciem? Nie ma sprawy. Ile chcecie? Grama? No okej. To dawać hajs. Było ich trzech i każdy miał tylko po 10 zł. 50 zł/g? Nie było ich na to stać. U nich w mieście jest po 30 zł/g i spodziewali się tego samego. I co ostatecznie zrobili? Zapytali się, gdzie są najbliższe dopalacze. I poszli własnie do sklepu z dopalaczami, gdzie za 30 zł spokojnie mogli kupić jakieś gówno nasączone syntetycznymi kannabinoidami. Ważne, żeby się naćpać. Swoją drogą, przyjechali do dużego miasta, o którym wiadomo, że ceny są wysokie i spodziewali się, że cena zioła jednak nie będzie wysoka? To się chyba nazywa „życie w bańce”.

    W ostatnim tygodniu paliłem dwa tematy (pisałem te słowa na początku 2018 roku). Wzorowe czeskie zioło za 30 zł/szt. oraz wcześnie ścięte wschodniopolskie za 40 zł/szt. To drugie świadomie sprzedawano poniżej ceny powszechnie obowiązującej ze względu na widoczne defekty (chociaż moim zdaniem powinno kosztować trzy dychy mniej). To pierwsze mógłbyś dostać za pięć- a może nawet sześć-zero. Ja kupiłem tanio u bezpośredniego źródła dzięki dobrym kontaktom.

    Musisz nauczyć się wyczucia, kiedy możesz się targować. Gandzia zmielona/pokruszona może być dla kogoś warta mniej niż ta w topach (czyli całych kwiatostanach), a trawka zbyt świeża (wilgotna, pachnąca nieokreśloną zieleniną) jest mniej wartościowa od zioła niezbyt wysuszonej, wilgotnej od żywicy. Kiedyś otrzymałem kilkanaście gramów tzw. miału (bardzo pokruszone topy) jako dodatek w ramach większego zakupu (ostateczna cena ukształtowała się wtedy na poziomie mniejszym niż 15 zł/g). I okazało się, że ta miałówa miała o wiele lepsze działanie niż topy. Z jednej strony nie powinno to dziwić (w miale zbiera się, jak to się mówi, najwięcej dobra), z drugiej jednak sprzedawanie tematu w miale jest okazją do jego zafałszowania w postaci wymieszania, np. ze wspomnianą lebiodką czy tytoniem z dodatkiem zielonego barwnika.

    Analiza ilościowa i jakościowa

    Przyjęło się, że marihuanę sprzedaje się na sztuki. Ile wynosi sztuka? Dla każdego, wedle własnego doświadczenia, zupełnie co innego. Najuczciwiej byłoby, gdyby była ona równa jednemu gramowi i tak wygląda teoria, ale w praktyce rzadko tak jest. Jeśli kupujesz gandzię od kogoś, kto nie był zaangażowany w jej uprawę, jesteś jedynie kolejnym ogniwem łańcucha handlowego. W takim przypadku możliwe są dwie ogólne sytuacje:

    • ktoś kupił większą ilość (np. 50 g w cenie 30 zł/g) i sprzedaje z zyskiem w cenie np. 50 zł/g
    • ktoś kupił pewną ilość w cenie np. 50 zł/g i sprzedaje za tę samą cenę mniej niż 1 gram
    Fotografia przedstawia elektroniczną wagę jubilerską, na której zważone zostały dwie niewielkie łodygi konopi. Wyświetlacz urządzenia wskazuje wagę jednej dziesiątej grama.

    To tylko gołe łodygi, ale ich masa wynosi aż 1/10 grama.

    W drugim przypadku zostajesz po prostu przycięty (oszukany co do ilości), choć może mieć to miejsce niezależnie od tego, od kogo nabywasz oraz jak wyglądają jego interesy. Czasami trzeba się z tym pogodzić, zwłaszcza jeśli ktoś, kto jest pomagaczem, specjalnie dla ciebie poświęca trzy godziny, aby spotkać się ze swoim dostawcą. Przykra prawda jest taka, że na rynku nierzadko można spotkać sztuki 0,90–0,50 g i ten chorobliwy stan rzeczy jest akceptowany przez użytkowników (nierzadko nieświadomych). Hipotetyczna jest również trzecia sytuacja, w której sztuki 0,90 g powstają ze sztuk gramowych, które po prostu wyschły.

    Warto w tym momencie zaznaczyć, że praktyka przycinania doprowadziła do uznania przez sądownictwo, że tzw. porcja dilerska/handlowa wynosi, wedle uznania sądu, od 1,00 do 0,50 g. Te pół grama podano jako przykład bodajże w latach 90. w jakimś czasopiśmie, chyba „Państwie i Prawie” i od tego czasu możemy przeczytać w doniesieniach medialnych, że zatrzymano nastolatka, który miał przy sobie dziesięć gramów, które stanowi dwadzieścia porcji handlowych. Internauci śmieją się z policjantów, którzy rzekomo mają być w takich sposób przycinani (dlatego też mają uznawać, że sztuka wynosi właśnie pół grama), a prawda jest taka, że ich wiedza na ten temat bierze się z tego, że klienci są przycinani przez dilusów, którzy tym sposobem, sami wykopali sobie grób. Nie bez winy byli również klienci, którzy nie mając wystarczającej ilości pieniędzy na zakup grama, świadomie pytali dilerów o możliwość zakupu półki/półkownika. Oczywiście ten problem by nie istniał, gdyby nie prohibicja.

    Jeżeli chodzi o ilość, to najlepiej byłoby użyć wagi, ale może się to spotkać z dezaprobatą („Nie wierzysz mi?”), tym bardziej że nie zawsze istnieją warunki dogodne do zważenia towaru (na pewno trudno ważyć w warunkach polowych; do tego potrzebna jest nie tylko równa powierzchnia, na której moglibyśmy położyć wagę czy brak wiatru, ale również brak wścibskich oczu). Ogólnie samo posiadanie wagi jest przypałowe, gdyż jest świetnym dowodem zmieniającym kwalifikację czynu z „to tylko na własny użytek” na „jestem dilerem”. Mój znajomy miał przypał z powodu tego, że miał w kieszeni wagę, co skłoniło policjantów do bardziej szczegółowej kontroli. Bez tej wagi spokojnie wróciłby do domu, a policjanci nie znaleźli by tego, co zakupił na własny użytek (na szczęście sąd uznał jego argument wedle którego postanowił on zakupić większą ilość, ponieważ dzięki temu zapłacił prawie połowę taniej). Jeśli chodzi o wzrokową analizę ilości to jest ona trudna, nie tylko dla początkujących. Po prostu zioło ziołowi nierówne.

    Jeśli chodzi o liście, to nie mają one większej wartości, tak samo jak łodygi, ale oba organy roślin są naturalnymi elementami kwiatostanów, tak samo jak mięso z kością, ale nie daj sobie wcisnąć kości ze strzępami mięśni i ścięgien. Ogólnie trawka lekko wilgotna, lepka od żywicy jest w porządku, ale marihuana zbyt mokra już nie (niczym mokry tytoń w żołnierskim przydziale). Nie zdziw się, jeśli ktoś zaoferuje ci gandzię lepką, ale od wody z cukrem, która ma zwiększyć ciężar. Trawka zbita w twardsze topy jest spoko, ale podobna objętość luźnych kwiatostanów nie jest. Z tym że te twardsze topy mogą powstawać nie tylko dzięki odpowiedniej uprawie, ale również uprawie nieodpowiedniej (choć ta nieodpowiedniość może zależeć od punktu widzenia), polegającej na używaniu syntetycznych środków, mających zastąpić tzw. curing (proces przechowywania topów po zbiorach; taki odpowiednich np. dojrzewania wina w beczkach). Może to być również efekt pakowania tematu z użyciem zgrzewarki próżniowej. Topy luźne mogą świadczyć o tym, że roślina miała zbyt mały dostęp do światła lub że kupujemy tzw. susz CBG. Nie oznacza to jednak, że susz CBD jest zły, bo nie można tego oceniać w takich kategoriach – nie ma on po prostu działania psychoaktywnego, co nie znaczy, że jest to związek bezwartościowy z punktu widzenia konsumenta konopi.

    Z doświadczenia mogę powiedzieć, że sztuka po zmieleniu powinna dawać około 8-10 wbit (małych porcji) do fifki – tytułowa fotografia widoczna na górze strony przedstawia 10 gramów marihuany (waga została starowana; masa osłonki wagi wynosi 12,65 gramów). Jeżeli po zakupie dojdziesz do innego wniosku, możesz się zastanawiać czy z tematem, który nabyłeś wszystko jest w porządku. Pamiętaj jednak, że cybuchy od fifek są różnej wielkości.

    Sposobów na zwiększenie ciężaru jest wiele. Można powiedzieć, że zależy to od inwencji dilusa, ale mimo wszystko temat w topach trudniej jest zafałszować (dosypując piasku lub innego gówna). Trudno opisać, jak powinno wyglądać prawilne zioło. Jeśli wśród tylu wizerunków marihuany w teledyskach i filmach ktoś daje sobie wcisnąć majeranek (albo coś w stylu Turnera diffusa Willd. J lub Althaea officinalis L.) z syntetycznymi kannabinoidami to – mimo mojej szczerej niechęci do darwinizmu społecznego – jest to również wina kupującego. Gorzej, że można trafić na trawkę spryskaną jakimś syfem (np. lakierem do włosów lub spulchniaczem typu BRIX, dzięki któremu liche topki wydają się w porządku). Jeżeli po spaleniu suszu pozostaje czarny popiół, zwłaszcza trudny w rozdrobnieniu, powinna zaświecić się nam w głowie czerwona lampka (kurwa, jaka czerwona lampka? powinien zacząć napierdalać alarm). Dym będący efektem palenia powinien być szaro-biały, podobnie jak popiół pozostały po paleniu. W przypadku haszyszu ośmieliłbym się stwierdzić, że popiół powinien być nie tyle szary, co po prostu biały. Jeżeli jest inaczej to „wiedz, że coś się dzieje”.

    Mimo wszystko zawsze znajdą się osoby, które będą zachwalać napoje na bazie wina typu Carlo Rossi („dobre – słodkie”) oraz hejtować dobre merlot (bo „to jakieś gówno, tego się nie da pić”). Niczym pewien koleś, który wolał maczanę od swojego ćpuńskiego dilusa, zamiast Super Skunka od rolnika po krótkim curingu (bo „to jakaś samosieja jest”).

    Na zakończenie

    Wielu czytelników można uznać te porady za wartościowe dla dzieci. Pamiętajmy jednak, że każdy kiedyś zaczynał. Jednym z powodów, dla których założyłem bloga IndicaSativa było zauważenie, że świadomość na temat konopi jest niewielka nawet wśród jej wieloletnich konsumentów. Zwróćmy uwagę, ile mówi się o piwie jako chmielowej zupie, a przecież prędzej jest to zupa słodowa doprawiona symboliczną ilością chmielu. Ilu mężczyzn uprawiających seks z kobietami, żartujących o rybim zapachu pochwy, zdaje sobie sprawę, że ta rybka to efekt zakażenia (smacznego; pasta o mentosie się kłania)? Edukacja i redukcja szkód potrzebne są nieprzerwanie, bo cały czas pojawiają się osoby, które dopiero zaczynają swoją przygodę z Cannabis, wiedząc o tej roślinie tyle, ile dowiedziały się z filmów komediowych czy tekstów hip-hopowych.

    Zanim ostatecznie zdecydujesz się kupić marihuanę, warto wiedzieć, jak nie dać się złapać z ziołem. Pamiętaj jednak, że w obecnych czasach „każdy ci wpierdala swoją wątpliwą prawdę”, dlatego tez wpis „(…) też traktuj z dystansem. Z fartem”!

    Kącik muzyczny

    Kawałki pesymistyczne, ale sentymentalne. Płyty Skandal Molesty (1998) i We własnej osobie WWO (2002) to bestsellery warszawskiego rapu. Nigdy nie zapominaj, że ujawnienie przez Policję posiadania marihuany może, zwłaszcza w przypadku zatrzymania młodego mężczyzny, skończyć się pobiciem (przypadki użycia nieuzasadnionej przemocy ze strony policjantów są coraz rzadsze, wydaje mi się jednak, że cały czas mają one charakter klasowy) , zdemolowaniem podczas przeszukania zajmowanego pokoju lub mieszkania (albo dwóch, jeśli nie jesteś zameldowany w miejscu zamieszkania – przeszukanie nie tylko miejsca zamieszkania ale również zameldowania nie ma uzasadnienia, ale jednak miewa miejsce) i karą grzywny lub pozbawieniem wolności z warunkowym zawieszeniem wykonania kary.

    PS. Od czasu publikacji tego wpisu zintensyfikowano w Polsce działania aktywistyczne na rzecz konopi. Dzięki temu realna stała się możliwość umorzenia postępowania lub uniewinnienia (porównajmy to z wyrokami kilku miesięcy pozbawienia wolności za posiadanie grama czy dwóch, które zapadały na początku XXI wieku). Trzeba jednak pamiętać, że potrzeba do tego nie tylko rozsądnego sędziego, ale również ogarniętego oskarżonego, a same wyroki różnią się w zależności od regionu kraju (narkofobiczna północ oraz bardziej oświecone południe).

    Przypisy

    Przypisy
    1 Policja zatrzymała dwóch pracowników firmy, która chce badać marihuanę. Tvn24.pl, 5 listopada 2013 r. (zarchiwizowane 5 lutego 2023 r. w Wayback Machine pod tym linkiem)
    2 Kara pozbawienia wolności do lat 3 przy typie podstawowym, czyli bez typów kwalifikowanych, tzn. przypadku typu „ilość znaczna” czy „przypadku mniejszej wagi”, nazywanego ilością nieznaczną.
    3 Kara pozbawienia wolności do lat 3 przy typie podstawowym. Co ciekawe, przedział kar pozbawienia wolności w przypadku upraw przynoszących znaczną ilość, to od 6 miesięcy do 8 lat, zaś w przypadku posiadania znacznej ilość kara ta wynosi od roku do lat 10.
    4 Kara przy typie podstawowym taka sama jak w przypadku art. 63, ale przy typie kwalifikowanym przypadku znacznej ilości, jest to już przedział od 3 do 15 lat (z powodu głośnej reformy Kodeksu karnego przeforsowanej przez Zbigniewa Ziobrę od 14 marca 2023 r. będzie to od 3 do 20 lat.).
    5 Jeśli zastanawiacie się nad uprawą tego typu, to może zainteresować was e-book Przemka Zawadzkiego pt. Uprawa konopi OUTDOOR w pigułce, który można za darmo pobrać na stronie jego seedbanku Funndy Seeds.
    6 Niestety, w tym przypadków również można zostać naliczonym, jeżeli komuś nie spodoba się, że zamiast nabywać lokalne gówno, jeździmy np. do sąsiedniej miejscowości, gdzie kupujemy coś o lepszej jakości i w lepszej cenie. Byłaby to jednak pseudonaliczka w wykonaniu pseudogangsterów. Trzeba mieć jednak świadomość, że i takie sytuacje się zdarzają.
    7 Art. 15g Ustawy o Policji (Dz. U. 1990 Nr 30 poz. 179)
    8 Były to jednak czasy, w których władze nie radziły sobie z penalizacją coraz to nowych dopalaczy, co pozwalało takim dowozom kwitnąć.
    9 Dawniej często zakładałem bluzę w stylu rasta, wiecie, luźny styl, barwy flagi Etiopii itp. Kilka razy zdarzyło się, że byłem zaczepiany przez zagranicznych turystów, którzy myśleli chyba, że tak można rozpoznać w Polsce dilera lub pomagacza.
    10 Izabela Wodzińska: Potrzeba tylko 30 minut, by kupić marihuanę w Warszawie. Dziendobry.tvn.pl, 23 marca 2012 r.
    11 Podejrzewam, że był to efekt zmowy cenowej grup przestępczych.

    3 komentarze

    Artur · 6 sierpnia 2021 o 18:48

    No gościu – doczytałem do końca; szacun!

    JJ · 10 sierpnia 2021 o 00:28

    No, ja też. Sierpień 2021

    Historia pewnej uprawy konopi – IndicaSativa · 18 sierpnia 2023 o 10:35

    […] mniej więcej 0,1 grama, sztuka zaś powinna wynosić jeden gram (więcej piszę o tym we wpisie Jak kupić marihuanę?). Ten człowiek płacił 50 zł za coś, co warte było dziesięciokrotnie mniej, kupując niekiedy […]

    Dodaj komentarz

    Avatar placeholder

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *